Dziękuję bardzo. Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Najpierw
drobniejsze uwagi, które są raczej przedmiotem dyskusji, a nie kwestiami konstytucyjnymi,
tak uważam. Kwestia kadencyjności to nie jest chyba, mimo wszystko, kwestia
konstytucyjna, chociaż rzeczywiście skracanie czegoś, co już trwa, może być
przedmiotem dyskusji i może być przedmiotem rozpatrywania przez Trybunał. Ale
nie uważam, żeby to miało zasadnicze znaczenie. Tyle tylko, że w argumentacji,
która została podana w uzasadnieniu ustawy, przywołany jest przykład Sądu
Najwyższego. Otóż prezes Sądu Najwyższego sprawuje swoją funkcję kadencyjnie.
No, tylko różnica polega na tym, że sędzia będący członkiem Sądu Najwyższego
jest takim sędzią dożywotnio, nie ma odrębnej kadencji. Tak więc od momentu, w
którym stanie się takim sędzią, może nim być jeszcze i dwadzieścia lat. W
związku z tym tam kadencyjność ma jakiś sens. Z kolei w sytuacji, w której
sędzia Trybunału jest takim sędzią dziewięć lat, wprowadzanie kadencyjności
jest rozwiązaniem dosyć sztucznym. I rzeczywiście jeśli ta kadencja wynosi trzy
czy nawet cztery lata, jak to zgłosił tutaj senator Zientarski, to powstaje
problem, że ponieważ to prezydent decyduje o tym, kto będzie prezesem, wybiera
go spośród kandydatów, a jednocześnie zaskarża różne ustawy do Trybunału
Konstytucyjnego, no to… Pojawia się taki delikatny problem niezawisłości tego
prezesa, który, jeśli chce być prezesem przez jeszcze jedną kadencję, to musi
wziąć pod uwagę ten fakt. Dlatego ja opowiadam się przeciw tej kadencyjności.
Ale, jak stwierdzam, nie jest to problem konstytucyjny. Druga sprawa, pan
senator przewodniczący Paszkowski bardzo rozwijał ten temat. Chodzi o to, że do
tej pory, w ustawie obowiązującej było tak, że żeby być sędzią Trybunału,
trzeba było mieć kwalifikacje sędziego Sądu Najwyższego. No a przecież jest
jeszcze Naczelny Sąd Administracyjny – więc dlaczego nie kwalifikacje sędziego
Naczelnego Sądu Administracyjnego? Dlatego, Panie Przewodniczący, że te
kwalifikacje są identyczne. Tak, tak, identyczne. Pan senator nie zauważył, że
nastąpiła zmiana ustawy o Naczelnym Sądzie Administracyjnym i rozdzielono
kwalifikacje, jeśli chodzi o szczebel wojewódzki sądu administracyjnego i
Naczelny Sąd Administracyjny. Jeśli chodzi o Naczelny Sąd Administracyjny, to
zaostrzono te kwalifikacje, one są identyczne… To jest tak zwane superfluum,
niepotrzebne. Ale znowu: to nie tworzy deliktu konstytucyjnego, a więc,
powiedzmy sobie, nie przeszkadza. Zwracam na to uwagę dla porządku. Pan
minister Ziobro tutaj, ale nie tylko, mówił: no, proszę bardzo, ustawa była źle
skonstruowana, bo przecież można było praktycznie w dowolnym momencie wybrać
sędziów, z ogromnym wyprzedzeniem. No, rzeczywiście, to nie było dobre
rozwiązanie. Ale chcę powiedzieć, że w tym, co proponujecie, jest dokładnie to
samo. Tu jest zresztą błąd, bo jest powiedziane, że trzydziestego dnia trzeba
zgłaszać… Prawda? Dokładnie trzydzieści dni przed. O tym błędzie była tu już
mowa. Ale nawet gdyby to było do trzydziestego dnia, to też nie byłoby granicy
tylnej, że tak powiem, czyli też można by z wyprzedzeniem, nie wiem, dwuletnim,
trzyletnim, czteroletnim… Skoro krytykuje się tamte rozwiązania, to tutaj ta
kwestia powinna być, a jej nie ma. Z tego wynikało, że tu nie jest podnoszony
faktyczny problem. Teraz przechodzimy do spraw poważniejszych, mianowicie do
ślubowania jako początku kadencji. O tym już była mowa. Proszę państwa, ja mam
tutaj ściągniętą ze strony internetowej Sejmu… To jest uchwała Sejmu, która
mówi jasno… Akurat w tym przypadku uchwała dotyczy Romana Hausera, który został
wybrany sędzią – czy też, jak mówi pan minister Ziobro, został osobą wybraną,
został wybrany – i tu jest powiedziane: w sprawie wyboru sędziego Trybunału
Konstytucyjnego. Sejm na podstawie art. 194 konstytucji i na podstawie ustawy
itd. wybiera na stanowisko sędziego Trybunału Konstytucyjnego Romana Hausera.
Art. 2 mówi, że kadencja nowo wybranego sędziego Trybunału rozpoczyna się z
dniem 7 listopada – 6 listopada kończyła się bowiem kadencja poprzednika. To
wszystko jest już uregulowane …to wszystko już jest. Po co to zmieniać? O co
chodzi? Ale to nie koniec, no bo jest zmiana, która polega na tym, że oto
ślubowanie wyznacza początek kadencji. Ja bardzo przepraszam, ale popatrzmy na
sprawę posłów i senatorów. Przepis, który jest w ustawie o prawach i
obowiązkach posłów i senatorów, mówi o terminie złożenia ślubowania, tam jest
termin trzymiesięczny, ale to jest termin dla posła i dla senatora, to znaczy
jeśli w tym terminie nie złożą ślubowania, nie stawią się, to tracą mandat.
Gdyby przepis w tej ustawie zamykał się tylko w tym sformułowaniu, że w ciągu
30 dni wybrana osoba (sędzia) musi złożyć ślubowanie, to w porządku –
oznaczałoby to, że jeżeli ten wybrany sędzia z jakichś powodów nie chce złożyć
ślubowania, nie przychodzi, nie przyjeżdża, odmawia itd., to po 30 dniach
straci mandat i zaczniemy wybierać na nowo. Ale tu nie tylko to jest. Tu oprócz
tego jest powiedziane, że z dniem ślubowania zaczyna się kadencja. Powiem tak:
gdyby prezydent Andrzej Duda nie zwlekał w tej chwili, nie naruszał
konstytucji, niestety, przeciągając przyjęcie tego ślubowania, to można by
przyjąć, że jest to jakieś praktyczne rozwiązanie. Tylko niestety ten przypadek
pokazał, że w przyszłości prezydent może tego spokojnie nadużywać, może nie
przyjmować ślubowania. Proszę państwa, pan minister Ziobro – na którego słowa
rzadko się powołuję, a nawet, jak sięgam pamięcią, chyba nigdy tego nie
zrobiłem, ale tym razem się powołam, ponieważ był wyjątkowo szczery – na
pytanie kolegów, czy ten termin jest terminem obowiązującym prezydenta,
odpowiedział: nie, prezydenta to chyba nie. Owszem, sędziego tak, osobę
wybraną, ale prezydenta chyba nie. To, proszę państwa, co to znaczy? To znaczy,
że tą ustawą przydajemy prezydentowi tak naprawdę uprawnienia konstytucyjne,
których nie ma w konstytucji, ponieważ konstytucja mówi, że sędziów wybiera
Sejm. Koniec, kropka. Prezydent tylko odbiera ślubowanie, bo ktoś wysoko
umocowany musi odebrać. Tak na marginesie, proszę państwa, nie kto inny jak
Prawo i Sprawiedliwość przy okazji tej noweli, kiedy ona była dyskutowana,
zastanawiało się głośno, czy to dobrze, że prezydent odbiera ślubowanie. Wtedy
prezydentem był akurat Bronisław Komorowski. Czy to dobrze, że prezydent
odbiera ślubowanie? Czy nie lepiej byłoby, ponieważ to Sejm wybiera, żeby to
przed marszałkiem Sejmu, przed Sejmem to ślubowanie było składane? Czyli widać
było, że podchodzono do tego w sposób naturalny. Ktoś musi, oczywiście ktoś
godny, odbierać to ślubowanie. Zostało to przy prezydencie. Ale, proszę
państwa, to nie jest uprawnienie prezydenta, bo gdyby tak miało być, toby się
okazało, że i Sejm wybiera, i prezydent wybiera. Tak nie jest, więc ten przepis
jest ewidentnie sprzeczny z konstytucją. Trzeba by po prostu zmienić
konstytucję i nadać prezydentowi takie uprawnienie. I wreszcie sprawa
unieważnienia wyboru, bo ostatni przepis, który tam jest, to jest unieważnienie
wyboru – tak to trzeba nazwać. Proszę państwa, nie ma takiej praktyki. Ci
sędziowie zostali wybrani na podstawie prawidłowo przyjętej ustawy. Ona się
może nie podobać, ale została prawidłowo przyjęta przez większość sejmową, w
odpowiedni sposób opublikowana itd., itd. W związku z tym powstaje pytanie… Bo
ja rozumiem, że może być taka sytuacja, w której ustawa została przyjęta,
wszystko jest prawidłowo, ale ustawa zdaniem jakiejś części polityków,
obywateli itd., narusza konstytucję. To co się wtedy robi? Wtedy się po prostu
tę ustawę skarży do Trybunału. Wspomniał przed chwilą pan senator Zientarski,
że wniosek wpłynął od grupy posłów Prawa i Sprawiedliwości. Muszę powiedzieć,
że byłem wtedy nagabywany przez różne osoby, które nie były przychylne Prawu i
Sprawiedliwości, i pytany, czego ten PiS chce. Ja odpowiadałem, że ma prawo
złożyć wniosek. Powiem więcej: dobrze, że złożył ten wniosek. Mówimy o tych
dwóch wybranych, których kadencja kończy się później. To może budzić
wątpliwości, a więc lepiej niech się Trybunał w tej sprawie wypowie. I nagle
się okazało, że się jednak nie wypowie. Nie wypowie się, ponieważ wniosek
został wycofany. Argumentacja, którą tutaj pan senator Paszkowski przytaczał…
Dlaczego jest ustawa? Bo wniosek został wycofany. A dlaczego wniosek został
wycofany? Bo jest ustawa. No, proszę państwa, to nie jest odpowiedź. Ten
wniosek został przecież wycofany celowo. No, jesteśmy inteligentnymi ludźmi…
Został wycofany celowo prawdopodobnie dlatego, jak sądzę, że obawiano się, iż
wyrok Trybunału może być nie całkiem po myśli tych, którzy ten wniosek złożyli.
I powstała koncepcja stworzenia ustawy i szybkiego jej przeprowadzenia. To nie
jest fair, to nie jest uczciwe. Ten wniosek powinien być rozpatrzony przez
Trybunał i wtedy byśmy wiedzieli, co można, czego nie można, w jakim zakresie
itd. Dlatego proszę się nie dziwić, że ten wniosek został powtórzony.
Oczywiście że to jest dziwna sytuacja – ja sobie z tego zdaję sprawę – bo ci,
którzy uchwalali, złożyli ten wniosek. No ale jakie mają wyjście? No jakie mają
wyjście? Trybunał powinien się wypowiedzieć w tej sprawie i wypowie się.
Podobnie jest, jeżeli chodzi o nową ustawę, czyli tę, którą dzisiaj
rozpatrujemy. Mieliśmy dyskusję z profesorem Seweryńskim… Na posiedzeniu
komisji profesor Seweryński powiedział: no, macie tyle zastrzeżeń do tej
ustawy, ale przecież Trybunał się wypowie w sprawie; można ją zaskarżyć i
Trybunał się wypowie. Zgoda, ale skoro tak, to dlaczego takie terminy? Przecież
groźba polega na tym, że… Ja przypomnę te terminy: 14 dni vacatio legis, 7 dni
na zgłoszenie kandydatów, a następnie wybór. I może się okazać, że zanim
Trybunał się wypowie, to już będzie kolejny komplet pięciu sędziów. I jedni
będą wybrani, i drudzy będą wybrani. Jeśli potem Trybunał się wypowie, że
ustawa dzisiaj procedowana jest niekonstytucyjna, to tamci wybrani jako pierwsi
będą mieć prawo być sędziami, a tymczasem pan prezydent zaprzysięgnie tych
drugich. Czy panowie bierzecie w ogóle pod uwagę, że może dojść do takiej
sytuacji? I wszyscy będziemy się z tym borykać. Staniemy się – powiem to twardo
– pośmiewiskiem świata. My nie jesteśmy Białorusią, nie jesteśmy Kazachstanem..
Myśmy już to przeszli. A ja naprawdę nie widzę dobrej woli w tym zakresie. Na
koniec powiem szczerze, że mam problem z głosowaniem w sprawie tej ustawy. Bywało
różnie… Mieliśmy tu ustawy, do których byłych zarzuty konstytucyjne, ale zawsze
było tak, że, po pierwsze, były opinie, kilka opinii. Po drugie, te opinie były
różne. Jedni się przychylali do tych, drudzy do tamtych i stawało na tym, że
głosowało się za albo głosowało się przeciw. Trybunał, że tak powiem, był w
zapasie i zawsze mógł się wypowiedzieć. Teraz mamy zupełnie inną sytuację, bo
ani w Sejmie, ani w Senacie nie poproszono… nie zgodzono się na żadną opinię
konstytucjonalistów. Powtarzam: żadną. Jedyne opinie to były opinie biur
legislacyjnych, no bo te muszą być. Była taka w Sejmie, była taka w Senacie. Ja
mam, proszę państwa, przed sobą opinię sejmowego Biura Legislacyjnego. Ono nie
porozumiewało się w tej sprawie z biurem senackim, tworzyło swoją opinię
zupełnie odrębnie, no i wcześniej. A, proszę państwa, są tu dokładnie takie
same konkluzje. Powtarzam: dokładnie takie same. I dokładnie te same przepisy
są kwestionowane jako absolutnie niezgodne z konstytucją. W związku z tym jasne
jest, że mamy tu ustawę, która jest ewidentnie niekonstytucyjna. Mamy ustawę,
która może doprowadzić do potwornego chaosu. I mamy sytuację, w której
odmówiono – celowo – zebrania takich opinii. W tej sytuacji, proszę państwa, ja
nie mogę w ogóle głosować w tej sprawie, dlatego że głosowanie oznacza, iż
legitymizuje się ten proces legislacyjny. Ja nie mogę go legitymizować, więc
uprzedzam, że nie będę brał udziału w głosowaniu, nie dlatego, że lekceważę
sprawę, ale dlatego, że po prostu mam szacunek dla tej Izby, a także dla wielu
z państwa, w tym senatorów z PiS, z którymi pracowałem przez ostatnie cztery
lata. I ubolewam nad tym, że po prostu zostaliście wciągnięci w te tryby. Wiem,
jak to działa. I oczywiście, Pani Marszałek, ponieważ wiem, że nieobecność na
głosowaniu, a właściwie niegłosowanie – bo obecny będę – skutkuje karą
finansową, to proszę uprzejmie mi ją wymierzyć, bo usprawiedliwiał się nie
będę. Dziękuję bardzo.